Z powodu braku czasu, z przykrością muszę was zawiadomić iż blog zostaje ZAWIESZONY (!) aż do odwołania :(
Wiem co sobie teraz myślicie: "Przecież są wakacje, powinnaś mieć dużo wolnego czasu!". Ale niestety mi go brakuje. Ledwo co się obudzę muszę coś zrobić, gdzieś iść, a jak wracam to nie mam już na nic siły :/ Jest mi smutno z tego powodu :'( Będzie mi was brakować ;_;
Przepraszam i pozdrawiam, kochająca was Iwa ;***
sobota, 6 lipca 2013
Powiadomienie.
poniedziałek, 20 maja 2013
Rozdział XII cz. I
- Nieeeeeeeeee!!! To nie jest możliwe!
- Co nie jest możliwe?- zapytał Krzysiek, który nie wiem jakim cudem dostał się do mojego pokoju.
- Nieważne.-wyszłam z łazienki.- Jak tu wlazłeś?
- Drzwi balkonowe były otwarte, a że mamy łączony balkon, to dostałem się tu bez jakiegoś większego problemu.
- Ok, ale teraz wyjdź, bo muszę pobyć S-A-M-A.- przeliterowałam ostatnie słowo. Igła wyszedł, ja zamknęłam drzwi balkonowe i wróciłam do łazienki.
- Ale jak?- zapytałam sama siebie, ale przypomniała mi się moja ostatnia noc z Patrykiem.-Boże! Jaki debil!- krzyknęłam i zaczęłam szukać swojego telefonu. Jakimś cudem znalazł się na balkonie, ale to nie jest największym problemem. Wybrałam numer Patryka... Nie odbiera. Idiota. Opadłam na łóżko i się rozpłakałam. Znowu. I tą jakże "cudowną" chwilę musiało przerwać pukanie do drzwi.
- Kto to?
- Twoja nastoletnia miłość, co zwie się Ziomek.-podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
- Co chcesz?
- Czemu plakałaś?
- Po pierwsze: Nie czemu, tylko dlaczego, a po drugie: wcale nie płakałam.
- Nieeeeeeeeee, wcale.
- Jeśli przyszedłeś tu sobie pożartować, to już możesz wyjść.- on zamiast wyjść, podszedł do mnie i mnie przytulić.
- Co się dzieje?
- Nieważne. Leć już na trening, bo się spóźnisz.- powiedziałam po zerknięciu na zegarek wiszący na ścianie.
- Ale obiecaj, że przyjdziesz.- oznajmił.
- Obiecuję, tylko muszę się trochę ogarnąć.
- To do zobaczenia.- dał mi całusa w policzek i wyszedł. "Muszę zadzwonić do Iwony"- jak pomyślałam, tak też zrobiłam.
- Cześć Iwonko.- powiedziałam to dość wesoło jak na mój stan psychiczny.
- Co się stało?- albo mi się wydawało :/
- No wiesz, bo ja już wiem co było przyczyną tego wszystkiego co się ze mną działo.
- No co?!
- Dziecko.
- No nie mów mi, że przez Sebastiana się tak źle czujesz.
- Ale tu nie chodzi o twoje dziecko, tylko o moje.
- TY JESTEŚ W...- nie było dane dokończyć, bo jej przerwałam.
- Tak, tylko nikomu nic nie mów, bo uduszę.
- Gęba na kłódkę.
- Przyjedź z dzieciakami, to pogadamy. Teraz muszę kończyć, bo na trening idę.
- Pa.- pożegnała się i rozłączyła. Rodzice mnie zabiją, Krzysiek mnie zatłucze, AA też pewnie mi coś zrobi, ale nie myśmy o tym teraz. Teraz myślimy o treningu. O tym co będę musiała na nim zrobić.
3 godziny później
Jestem po "treningu". Biedni chłopcy. Oni biegali, grali, atakowali, rozgrywali itp., a ja tylko siedziałam i się nudziłam. Ale był jeden plus: Nie wyglądałam tak strasznie jak oni.
- Andrea!
- No?
- Mogę już wracać? Źle się czuję ostatnio.
- Idź, idź. Nie zatrzymuję cię już dłużej.- powiedział z uśmiechem. No więc (wiem, że nie zaczyna się zdania od "no więc"), szybko pobiegłam do pokoju.
- Może powinnam zmienić dyscyplinę?- powiedziałam pod nosem. Ostatnimi czasy bardzo dużo biegam. Wzięłam telefon (znowu) i zadzwoniłam do Iwony (znowu):
- Co jest?- zapytała.
- Przyjedziecie?
- Tak. Ale ani słowa Krzysiowi, bo ukatrupię.
- Gęba na kłódkę.- powtórzyłam jej słowa.
- A ty jak się czujesz, kochana?
- Źle.- opowiedziałam prosto z mostu.
- To źle, że czujesz się źle. Tak btw. to my będziemy jeszcze jakoś tak dzisiaj.
- Ok. To do zobaczenia.
- Trzymaj się.
- Idziemy spać Aguś?- zapytałam się sama siebie po skończonej rozmowie.- Idziemy.- po tym usłyszałam śmiechy (a zwłaszcza charakterystyczny rechot Jarosza) za drzwiami.- Won mi z pod tego pokoju, bo jak zaraz wyjdę to będzie z wami marnie i Olek będzie miał dużo roboty!
- Dobranoc Aguś!- krzykneli wszyscy.
- Dobranoc o 15!- odkrzyknęłam. Oby to był tylko zły sen. Cholernie zły sen.
Obudziłam się o godzinie 17. "Do kolacji mam jeszcze 2 godziny, więc może pójdę się przejść?"-pomyślałam.
Tak więc poszłam się przebrać w jakieś w miarę normalne ciuchy i po chwili zamykałam już pokój.
- A gdzie to się panna wybiera?- zapytał Jarosz.
- Kuba? No po tobie to się takiego pytania nie spodziewała. Szczerze to nawet się nie spodziewałam, że 2 i pół godziny po treningu wyleziesz z pokoju.
- Dzięki.- powiedział z udawanym fochem.
- Też cię kocham Kubuniu.- uśmiechnęłam się promiennie i wysłałam mu buziaka w powietrzu. Po tej drzemce mój humor znacznie się poprawił, ale chwilę później przypomniałam sobie o moim stanie i momentalnie spochmurniałam. Iwonka z dzieciakami miała dzisiaj przyjechać, także może przynajmniej oni podniosą mnie na duchu.
Wyszłam sobie z ośrodka, patrzę, a tam auto mojej bratowej. Widzę wysiadających z niego Sebastiana i Dominikę, którzy patrzą się w moją stronę i po ich minach wnioskuję, że mnie zauważyli.
- CIOOOOOOOOOOOOOCIA!!!- biegną w moją stronę.
- Cześć dzieciaki!- przytuliłam oboje kiedy już do mnie dobiegli.- Stęskniłam się za wami.
- Nie widziałaś nas dwa dni, a już się stęskniłaś?
- Tak, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Cześć Aguś!- powiedziała Iwona przytulajac się do mnie.- Jak się czujesz? Lepiej?
- Trochę. Pospałam dwie godzinki, także jest lepiej.- uśmiechnęłam się krzywo.
- Chciałaś gdzieś iść?
- Tak. Na spacer. Chcecie iść ze mną? Wrócimy jeszcze na kolację.- oznajmiłam.
- Pewnie.
***
Dobra. Ten biedny rozdział jest podzielony na części, bo nie chciałam gmatwać bardziej niż już jest.
Tak więc wiecie już, że stan zdrowia Agnieszki się zmienił. Od samego początku miałam plany co do tej ciąży... Muahahahahahaha! Jestem okropna, wiem.
A jak myślicie, po co Aga prosiła Iwonę, żeby przyjechała? Odpowiedzi w komentarzach ;)
Nie ciągnę tego dłużej, bo niedługo będzie dłuższe od rozdziału :D
Pozdrawiam ;*
wtorek, 14 maja 2013
Rozdział XI
-Aleksandro!!!- zabić to mało. Nie ma ich w domu. Boże. Co ja z nią mam. Próbowałam do niej dzwonić już chyba tysiąc razy, ale ona jak to ona nigdy nie odbierze. Iwona mnie zabije.
Perspektywa Oli
- Wasza ciotka mnie zabije! Co wyście wymyślili?
- Ciociu, Seba został w domu i śpi, więc nim się nie martw. A co do planu, to ja wiem co robić, ty musisz po prostu za mną iść.
- Domi, ale ciocia pewnie się obudziła i się o nas martwi. Załatwimy to innym razem.- patrzcie, czasami potrafię być stanowcza. Domi się zgodziła i już szłyśmy do domu, kiedy po raz etny dzisiaj zadzwonił mój telefon.
- Odbierz wreszcie to coś, bo już się wytrzymać nie da!!!
- Lepiej nie, bo mnie udusi przez telefon.
- To mi daj.- nie wytrzymam z nią.
- Nie, bo zepsujesz. Już jesteśmy pod domem, popatrz.
Puściła moją rękę i bez słowa poszła do domu. Ją też Agnieszka zabije.
Perspektywa Agi
- Boże, Sebuś! Obudziłam cię?- zapytałam zasypane dziecko, a on kiwnął twierdząco głową.- Przepraszam, ale ciotkę z Dominiką wywiało! Dzwoniłam do niej tysiąc razy, ale nie odbiera!
- Jesteśmy!!!- DZIĘKI BOGU!
- To był twój pomysł?
- Tak. I Sebastiana.
- Masz mi coś do powiedzenia?- tym razem zwróciłam się do młodego.
- Chcieliśmy, żebyś miała dużo ciszy i spokoju. Ja poszedłem spać, a one dwie wyszły na "spacer"- zrobił tz. króliczki.
- Dobra. Nie tłumaczcie się. Ciotkę Aleksandrę i tak uduszę, więc nie ma się czym przejmować.- oznajmiłam ze spokojem. Weszła. O tak.
- O nie... Aga!!! Co jest?
- Nic. Zakręciło mi się tylko w głowie.- oznajmiłam, po czym pognałam do łazienki, bo nie dość, że zakręciło mi się w głowie, to jeszcze... BLEEEE!!!
Miesiąc później
Z Agą coś się dzieje, ale ona nikomu nie chce o tym mówić.
Dzisiaj wraca do Spały. Do swojego brata, swoich przyjaciół, ale przede wszystkim do pracy.
- Będę za wami tęsknić.-powiedziałam, po czym wszystkich przytuliłam na pożegnanie.
- My też będziemy. Ale nie łam się, niedługo cię odwiedzimy.- powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Iwonka. Niestety, jak to się mówi? Komu w drogę, temu w czas. Wsiadła do auta i ostatni raz im pomachałam. Chwilę później byli już daleko za mną...
Parę godzin później
*klik*
Jestem już w Spale. Mojej kochanej. W moim drugim domu... Coś mnie na sentymenty wzięło. Dobra koniec. Wysiadam z auta, jednak zaraz siadam na siedzeniu, bo kręci mi się w głowie i to strasznie. Mam już tak od miesiąca, ale się tym nie przejmowałam, bo po chwili przechodziło, ale teraz siedzę tak już 15 minut i nic. Zero.
- Może zadzwonię po któregoś z nich to mi pomogą.- powiedziałam po cichu, sama do siebie. Już wybrałam numer Krzysia. Dzwonię. Nie odbiera. "Pewnie ma trening."- pomyślałam. Próbuję wstać, ale na nic, bo jak jeszcze raz spróbuję to chyba zwrócę mój szybki obiad z McDonald's. A tego bym nie chciała, bo Igła zamiast mi pomóc, zaczął by się drzeć, że ma tapicerkę brudną.
"Spróbuję jeszcze raz"- pomyślałam. Wstałam, ale zaraz po tym zawartość mojego żołądka wylądowała na ziemi.
- KURWA!!!- krzyknęłam i tak po prostu zaczęłam płakać. Czuję się okropnie. Mój brat nie odbiera telefonu, więc nie ma mi kto pomóc. Sama się nie ruszę, bo do ośrodka musiałabym się czołgać, tak mi niedobrze. No nic. Najwyżej będę spała w samochodzie.
Perspektywa Krzysia
ALBO NAS NIENAWIDZI, ALBO NAS KOCHA! Domyślacie się o kim mówię. Nie? O naszym jakże zajebistym trenerze. Jutro żaden z nas się z łóżka nie ruszy. Tak czy inaczej trening już za nami, więc można iść spać.
- Faceci, wyciągnijcie mi telefon z szafki, bo przez was rąk nie czuję.
- Of course.- Kubi wysilił się na odrobinę angielszczyzny.
- Dziękuje.- wyszeptałem w podzięce.- O cholera! Aga do mnie dzwoniła i wysłała masę sms-ów. Szybko chłopcy!
- A co się stało?- pyta Zibi.
- Napisała, że czuje się do dupy i, że wstać nie może, bo się wypróżni od przodu.
- No to na co czekamy? Już, szybko!!!- i nagle każdy z nas nabrał sił. Ale każdy inny na naszym miejscu też by ich nabrał. Wylecieliśmy z ośrodka. Niektórzy w połowie rozebrani, inni całkowicie ubrani, ale za to cholernie spoceni. Czegóż się nie robi dla Agnieszki.
Perspektywa Agi
*klik*
Umieram. Nikt po mnie nie przychodzi. Umrę w samotności... Nie no. Tylko żartuję. Ale dalej czuję się do dupy. Mam nudności i boli mnie głowa. Jak cholera.
- Ja mam przecież tabletki przeciwbólowe w torebce!- olśniło mnie. Wzięłam jedną, rozłożyłam siedzenie tak, żebym mogła się na nim swobodnie położyć i zasnęłam z myślą, że obudzę się przynajmniej bez bólu głowy.
Następnego dnia
Obudziłam się bez bólu głowy (Dzięki Bogu!), ale za to nie w samochodzie. I z siatkarzami na podłodze. Dźgnęłam lekko Kurasia, bo ten był najbliżej.
- Co tu się dzieje?- zapytałam, kiedy już był w stanie odpowiedzieć na to trudne pytanie.
- Napisałaś do Igły, że źle się czujesz, więc poszliśmy na parking. Gdy już doszliśmy do auta ty spałaś, więc któryś tam z nich, nawet nie wiem który cię tu przyniósł.
- Aha. Muszę jechać dziś do apteki. Daj mi kluczyki.
- Czujesz się już lepiej? Mogę pojechać z tobą.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Dawaj.
- Nie wchodzisz ze mną, tylko zostajesz w aucie.
- Ok.
- To idź się ubierać. Masz 10 minut.
Po tych 10 minutach czekania, Bartek był gotowy, więc żeśmy się skierowali do jego wozu. Wsiedliśmy...
Po, mniej więcej 15 minutach zajechaliśmy pod aptekę.
- Poczekaj chwilę. Zaraz wrócę.
Weszłam tam i podeszłam do lady.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Poproszę parę testów ciążowych. Najlepiej by było gdyby każdy był od innego producenta.
- Już się robi. Za chwilę będę.- powiedziała, po czym poszła szukać testów. Po paru minutach wróciła z powrotem
- Proszę.- podała mi siateczkę z testami.- Należy się 106,25 zł.- zapłaciłam kartą, po czym wyszłam. Wcześniej schowałam je do torebki, żeby Bartuś się niczego nie domyślił.
- Co tak długo?
- Nieważne. Jedź już.
15 minut później byliśmy w ośrodku. Ja, jak jakiś zawodowy sprinter pognałam do łazienki zrobić testy.
Powinnyście wiedzieć jak to się robi (z różnych filmów, ja nic innego nie sugeruję), więc nie będę opisywać. Po zrobieniu ich, zostawiłam na umywalce i nastawiłam budzik na za pięć minut.
5 minut później...
Nadeszła chwila prawdy. Wzięłam pierwszy i...
***
Wiecie jak Iwonka bardzo was kocha ;) Przepraszam (znowu) za tak długą nieobecność, ale mam zapierdziel totalny i jeszcze do tego wena mnie opuściła. Następny postaram się dodać na weekend, ale nic nie obiecuję.
Rozdział mi się ani trochę nie podoba, ale ocenę zostawię wam, bo wy się lepiej znacie :)
Kocham was :*
sobota, 20 kwietnia 2013
MISTRZ MISTRZ RESOVIA!!!
Finał bardzo emocjonujący, aczkolwiek ja byłam nad wyraz spokojna, bo oglądałam go z rodzicami. Gdyby nie to, to w czasie drugiego seta z telewizora nic by nie zostało xD
Minusy meczu: drugi set i ślepy sędzia.
Plusy meczu: WYGRANA RESOVII!!! Bezapelacyjnie ;>
Notka krótka, ale nie dałam rady napisać dłuższej przez nadmiar pozytywnych emocji :D
Do napisania :)
POZDRAWIAM ;* Meeeega szczęśliwa RESOVIANKA!!!
Rozdział X
- Ty niedobry człowieku! Ciesz się, że dzisiaj o 7 musiałam Sebastiana odebrać, bo gdyby nie to już byś nie żyła.- powiedziałam zła.
- Też Cię kocham.- i "wpakowała" się do domu.- Masz coś do jedzenia?
- Wiesz gdzie jest kuchnia.- powiedziałam i usiadłam na kanapie z laptopem na kolanach. Sprawdziłam facebooka, twittera i jakieś portale plotkarskie. Jak zwykle, nic ciekawego. Chociaż, jedna "plotka" przykuła moją uwagę. "Kim jest ta tajemnicza dziewczyna?", a pod tytułem znajdowało się zdjęcie moje i Krzyśka.
- O ja cię pierdzielę!
- Co się stało?!- Ola wyleciała z kuchni z nożem i kromką chleba w ręku.
- Czytaj.- wskazałam na ekran laptopa.
Po chwili usłyszałam następne "O ja pierdzielę!"
- Co za idioci. Kiedy oni mogli zrobić o zdjęcie?
- Nie wiem.- skłamałam. Wiem przecież, że zrobili je kiedy Krzysiek przyjechał po mnie do Wałbrzycha.
- Dobra, nie przejmujmy się tym teraz. Sebastian śpi?- niestety nie było mi dane odpowiedzieć na to pytanie, bo na dół zeszła... Zgadnijcie kto :)
- Cześć ciociu!
- Hej mała! Czemu nie śpisz?
- Nie chce mi się! Ciocia Aga nie spała dzisiaj od trzeciej!- zabije to dziecko. Skąd ona to wie?!?
- Co?!?! Dlaczego nie spałaś od trzeciej, Aga.
-...
- Agnieszka, odpowiedz,
- Nie mogłam spać i tyle.
- Jesteś meeeega śpiochem. Nie uwierzę Ci.
- ON mi się śnił. Ten dzień, kiedy... No wiesz.
Ola wiedziała o co chodzi. Nie odezwała się, tylko mnie przytuliła. Tego teraz potrzebowałam, CISZY.
- Zajmiesz się tym diabełkiem?- zapytałam.- Pójdę się przespać.
- Leć, leć. A! Jeszcze jedno pytanko. Co ty robiłaś od tej trzeciej?
- Oglądałam mecz Resovii.
Usłyszałam jeszcze tylko "To oni o takiej porze powtórki meczy puszczają?". Poszłam do sypialni, wzięłam Ipoda, i walnęłam się na łóżko. Muzyka zawsze pomagała mi zasnąć, może i tym razem tak będzie. Na pierwszy ogień: will.i.am ft. Justin Bieber "#thatPower"(http://www.youtube.com/watch?v=DGIgXP9SvB8). Nie udało się. Jestem jeszcze w świecie żywych. Druga (tz. zamulacz) One Direction "Irresistible"(http://www.youtube.com/watch?v=HqWlUiYwhwg). W połowie tej piosenki odpłynęłam.
Co tam u Krzyśka i Iwony? Może lepiej nie wiedzieć. Zobaczymy co u Miśka i Zbyszka? Też mi się nie chce. To może sprawdzimy ogólnie, CO U SIATKARZY?
- Michał!- trzy pary oczu na mnie popatrzyły.- Dziku.- sprostowałem.
- Hmmmm?
- Czy ty lubisz moją siostrę?- pytania "prosto z mostu" zawsze spoko ;)
- Co?!?!
- No wiesz. Znacie się już trochę czasu i pomyślałem, że...
- Nie kończ. Lubię ją, a nawet kocham, ale jak siostrę.
- Aha.- Hihihihi. Ja już wiem co znaczy "kocham, ale jak siostrę"
Zapomniałem powiedzieć, że zadałem to pytanie w szatni, przed treningiem. A więc (wiem, że zdania nie zaczyna się od "a więc") właśnie teraz idziemy na trening. Jak ja je uwielbiam. WRACAMY ZA CZTERY GODZINY! BYE, BYE!!!
Wracamy do słodziutkiej Dominiki, chorego Sebastiana, śpiącej Agi i narwanej Oli
- Dominika, daj to ciszej, bo ciocia się obudzi!
- Nie.
- Dominiko Ignaczak, ja ciocia Aleksandra, obiecuję Ci, że jeśli nie dasz ciszej tego pudła, to będziesz miała zakaz oglądania go przez tydzień!!!
- Dobra. Masz. Pasuje?
- Pasje.
- Co się dzieje?- Agnieszka i Sebastian się obudzili.
- Sebuś, chcesz coś do jedzenia?- Matko Bosko! Już sobie wyobrażam co oni będą mieli z tą Olką codziennie.
- Tak, ciociu. Jeśli możesz, zrób mi tosty z nutellą.
- Już się robi. Siadaj na kanapie, przykryj się kocem. Dominika, oddaj mu pilota! A ty.- tu wskazała palcem na mnie.- Masz iść dalej spać.
- Starczy mi spania.
- 20 minut jest wystarczające? Do łóżka, marsz!!!
Tak więc musiałam wrócić do pokoju i znowu położyć się spać. W sumie, może to lepiej. Przynajmniej mam chwilę spokoju i nie muszę użerać się z dzieciakami.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę! Już wiecie kto stał za drzwiami :)
Jeśli chcecie, możecie posłuchać piosenek, których słuchała Aga.
Dzisiaj się nie rozpisuję :)
Pozdrawiam ;*
czwartek, 18 kwietnia 2013
Rozdział IX
Weszłam do naszego mieszkania. Było strasznie cicho. Okna były pootwierane, co było bardzo dziwne, bo ON nigdy nie otwierał okien. Dobrze, że było ciepło. Chciałam iść i się położyć po męczącym treningu, ale nie było mi to dane. Weszłam do NASZEJ sypialni. I co tam zastałam? Tak. Jego. Z jakąś inną kobietą. Spojrzał na mnie, a ja spokojna jak nigdy, weszłam tam, podeszłam do szafy, wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować. Już chwilę później byłam gotowa. Zabrałam kluczyki do samochodu i pojechałam w stronę domu moich rodziców. Mam nadzieję, że mnie zrozumieją.
Obudziłam się oblana łzami. Wspomnienia wróciły. "Szkoda, że nie te dobre"-pomyślałam. Sprawdziłam godzinę na telefonie:
- 3:03. Zajebiście po prostu.
Wiedziałam, że już nie zasnę. Poszłam na dół, do kuchni. "Zjem sobie coś*, to zawsze poprawiało mi humor"-powiedziałam sama do siebie. Więc wzięłam to coś i włączyłam telewizor. Leciały tylko jakieś nudne filmy. "Nie sprawdzałam jeszcze kanałów sportowych"-olśniło mnie. Na PSHD "leciała" powtórka meczu ligowego ZAKSA-Asseco. Trafiłam na prezentację zawodników, więc miałam przynajmniej dwie godziny z głowy.
Ok. godz. piątej mecz się skończył, a ja poszłam się przygotować, bo o 7 musimy być w szpitalu. Ubrałam czarną bokserkę, miętową marynarkę, czarne rurki i conversy. Pomalowałam się naturalnie. Nigdy nie lubiłam się zbyt mocno malować, chyba że na jakieś specjalne okazje. Była już 6:15.
- Dominika! Chodź do łazienki! Teraz, już, now!- krzyczałam.
- Idę. Jestem. Juź, nał.- powiedziała zaspana.
- Ubieramy się i jedziemy po Sebka, bo mamy 20 minut.
Po 10 minutach Dominika była gotowa.
- Możemy jechać.- oznajmiła (dalej zaspana).
Niedługo potem byłyśmy w szpitalu. Iwona jeszcze spała, ale nie długo, bo Domi na nią wskoczyła i prawie dostała zawału. Biedna bratowa.
Równo o 7 przyszedł lekarz z wypisem. Sebastian siedział ubrany i gotowy do wyjścia. Niestety został opatulony szalikiem i miał na sobie meeeega grubą kurtkę (na życzenie Iwony to przywiozłam). Wyszliśmy z tego okropnego miejsca, jak to Seba powiedział, zawieźliśmy Iwonkę do pracy, a sami wróciliśmy do domu.
Co się dzieje u naszych najcudowniejszych, kochanych siatkarzy?
Parę godzin później.
To cholerne pukanie nie ustaje. Już mnie zaczynają wk... wkurzać.
- ŁUKASZ!!! Wygoń ich, bo nie mogę już wytrzymać.
- Sam to zrób. Mnie to nie przeszkadza.
- Dzięki.- musiałem otworzyć te durne drzwi. Okazało się, że stoi przed nimi moja własna żona.
- IWONA!?!? Co ty tutaj robisz?
- Wiem, że nie powinnam, ale Seba ma dobrą opiekę, więc przyjechałam.
- Aga?
- Nie wściekaj się. Wiesz, że chce jak najlepiej dla dzieciaków. Sama zostanie kiedyś wspaniałą matką.
- Nie jestem zły. Może na początku się tak wydawało... Ona wzięła mój samochód, moje kochane BMW. Duże, czarne. Wiesz o które chodzi, prawda?- wyszczerzyłem się.
- Nie, nie wiem o który samochód chodzi.- zrobiła minę, hmmm jak to nazwać? Aaaaaa, już wiem. "Za kogo ja wyszłam"- A tak ogólnie, to kiedy wyjeżdżacie?
- To się Andrei pytaj, bo ja nie pamiętam.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.- A ty na ile zostajesz?
- Do jutra. Mogę powiedzieć Adze, że musiałam zostać na nocce w pracy.
- TO IDZIEMY NA SPACER!!!
- Może zabiorę do słoika trochę spalskiego powietrza?
- A po co?
- Dla Sebastiana. Może szybciej wyzdrowieje.- zaśmiała się, a ja razem z nią.
- A właśnie. Jak Seba?
- Coraz lepiej. Już dzisiaj go wypisali, ale musi siedzieć miesiąc w domu -.-'
Wracamy do Rzeszowa.
- Mówiłam, że będziesz miał mnie dość po godzinie! 15 zł dla mnie.- spojrzałam na niego z triumfem wymalowanym na twarzy.
- Masz.- niechętnie mi je oddał.
- To co? Obiad?- Dominika chciała krzyknąć "PIZZA", ale ją wyprzedziłam.- Żadnej pizzy.
- To może zrobimy lasagne?- Najmądrzejsze dziecko świata: Sebastian Ignaczak.
- Bardzo dobry pomysł.
Kiedy wyciągałam składniki z szafek usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę dzieciaki!- krzyknęłam. Zamarłam kiedy zobaczyłam kto tam stoi...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział jest do dupy. Krótki, do dupy i w ogóle nie wiem, jak to jeszcze nazwać. Przepraszam za niego, ale jak wczoraj pisałam, jestem chora i nie myślę.
Niedługo, chyba będą lepsze, bo już zdrowieję.
Pozdrawiam ;*
P.S. U góry znajdują się zakładki pt. "Lektura", "Bohaterowie", "Ogłoszenia parafialne" oraz "Informowani". Informuję was, bo... TAK ;D
środa, 17 kwietnia 2013
Rozdział VIII
- Wszystko dobrze. Pracuję, ale na razie czeka mnie miesiąc tutaj, więc...
- A kto dał ci tyle wolnego, jeśli można wiedzieć.- zaśmiała się.
- Mój pracodawca.- powiedziałam śmiertelnie poważnie.
- Jesteś okropna.
- Też cię kocham- wyszczerzyłam się.- A tak na serio, to niedługo się dowiesz.
- Przysięgasz?
- Oczywiście. A ty co robisz bez Piotrusia, hmmm?
- Jakiego Piotrusia?- udawała, że nic nie wie, ale ja nie dam się nabrać, za długo ją znam.
- Nie udawaj takiego niewiniątka. Przecież wiem, że to jest mieszkanie Nowakowskiego. Jak długo jesteście razem?
- Powiedział ci?
- Iwona powiedziała mi w szpitalu. Chodź szczerze mówiąc, wolałabym usłyszeć to z jego lub twoich ust. A teraz odpowiedz na moje pytanie.- wywiad środowiskowy zawsze spoko. ;)
- Pół roku.- odpowiedziała. CUD!!!
- A gdzie się poznaliście?
- Na meczu Skra - Resovia, który Reska przegrała. Wygrałam jakiś tam konkurs i...- nie dałam jej dokończyć, bo wcięłam się w połowie zdania.
- Pamiętam! Też byłam na tym meczu, ale zanim ogłosili zwycięzcę uciekłam pogratulować Skrzatom.
- Ty niewdzięcznico! Trzeba było zaczekać, a nie. Ja wygrałam uścisk dłoni z każdym zawodnikiem i grupowe zdjęcie, a ty pewnie obściskiwałaś się z Kostkiem albo co gorsza z Winiarem.
- No możliwe. A Krzychu cię nie poznał?
- Właśnie poznał. Zaczął mnie tulić i w ogóle, a reszta patrzyła na niego jak na idiotę.
- Jak zwykle.- Ola zaśmiała się pod nosem.- Krzychu-idiota jest u mnie na porządku dziennym. A teraz najważniejsze pytanie... CZY MASZ JAKĄŚ PRZYZWOITĄ ROBOTĘ?!?!?! Bo skoro ja mam fajną pracę, to ty też musisz mieć.
- Mam.- zbyła mnie.
- A jaką?
- Tańczę.- znowu to zrobiła.
- Gdzie?
- W Londynie.
- COOOOOOOOOO?!?!?! W Londku?
- Tak. Na igrzyskach.
- Piotrek wie?- zadaję dużo pytań, aren't I?
- Nie, ale się dowie kiedy mnie zobaczy na boisku przed meczem.
- To tańczysz przed meczami naszych złotopolskich?
- Tak. I na normalnej i na plażowej.
- Zawsze ci powtarzałam, że masz talent. GRATULACJE!!!
- Dziękuje- uśmiechnęła się promiennie i mnie przytuliła.
- Wiesz co? Na nas już czas. Domi musi coś zjeść, musimy się wyspać, bo z samego rana jedziemy do szpitala po Sebastiana.- oznajmiłam.- Dominika, ubieraj się.
Byłyśmy już gotowe, ubrane, stałyśmy przy drzwiach, sięgałam do klamki aby otworzyć i nagle Oleńka się odezwała:
- To... widzimy się jutro?- zrobiłam minę "Are you fuckin kidding me?", ale wiedziałam jaki ma plan.
- Będziesz przychodzić rano i wychodzić kiedy Iwona przyjdzie?
- Dokładnie.- dała mi buziaka w polik i zatrzasnęła nam drzwi przed nosem.
W domu byłyśmy po ok. 15 minutach.
- Co na kolację Domi?
- Pizza!!!- cóż za entuzjazm -.-'
- Robimy czy zamawiamy?
- Więcej zabawy będzie jak zrobimy same.
No więc, na życzenie pani Dominiki zaczęłyśmy robić ciasto, ale po chwili zamiast w misce, było na naszych ubraniach.
- Zamawiamy.- tylko kiwnęła głową na znak zgody.- Teraz ty pójdziesz do wanny, a ja zadzwonię do pizzerii.
- Aleeee!
- Nie ma żadnego "ale". Jak przyjdzie pizza będziesz mogła zjeść w wannie jak prawdziwa księżniczka.- Po tych słowach była w łazience. To dziecko zrobi wszystko, żeby być traktowaną jak księżniczka. W czasie kiedy to dziecko siedziało i czekało aż wanna się napełni, ja wzięłam telefon w dłoń i zamówiłam dużą pizzę z szynką, bo Dominika innej nie je.
- Ciooocia!!! Chodź, bo tu się zaraz zacznie wylewać!- usłyszałam.
- Odkręcić korek sama umiesz, ale zakręcić to już nie?- powiedziałam kiedy byłam już w łazience.- Właź tam!- rozkazałam. Zaczęłam się z nią bawić. Byłam cała w pianie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- No nic. Dostawca zobaczy jak mnie chrześnica urządziła.
- Pizza?
- Tak!- krzyknęłam będąc już na dole, przy drzwiach.
Otworzyłam je i zamurowało mnie.
- Dzień dobry. Agnieszka?- tak. To był Patryk. Ten cham, który mnie zdradzał. Ale jak on się znalazł w Rzeszowie, to ja nie mam zielonego pojęcia. Będę wredna i udam, że go nie znam.
- Dzień dobry. Tak, mam tak na imię. Ile płacę?
- 19,99 zł- podał mi moją kolację.
- Proszę. Do nie-widzenia Patryk.- szyderczo się uśmiechnęłam i zatrzasnęłam drzwi zanim zdążył cokolwiek powiedzieć...
***
Po pierwsze: PRZEPRASZAM, ŻE NIE BYŁO ROZDZIAŁU PRZEZ DWA, BAAA WIĘCEJ NIŻ DWA TYGODNIE :(
Po drugie: JESTEM CHORA, WIĘC ROZDZIAŁ JEST DZIŚ, RACZEJ BĘDZIE JUTRO, MOŻLIWE ŻE BĘDZIE TEŻ POJUTRZE I PO POJUTRZE (na pewno będzie jutro, a co do "łikendu"- nic nie obiecuję) :D
Po trzecie: CZYTASZ = KOMENTUJESZ (nic trudnego) Jeśli rozdział się podoba, proszę o szczere opinie :)
POZDRAWIAM ;*
P.S. Po czwarte: Przepraszam, że krótki, ale nie mam weny i jak przeczytałyście wyżej jestem chora (a kiedy ja jestem chora to nie myślę i nie robię zupełnie nic pożytecznego, więc cieszcie się, że chciało mi się wstać z łóżka, wziąć laptopa na kolana i przerwać maraton "CHIRURGÓW" dla tego rozdziału) WSZYSTKO ROBIĘ DLA WAS, BO JEDNA (nowa) CZYTELNICZKA MIAŁA DO MNIE PRETENSJE, ŻE TAK DŁUGO NIC NIE MA ;)
piątek, 29 marca 2013
Rozdział VII
- Iwonka, obudź się . Za chwilkę przyjdzie lekarz.
- Cooooooo?- zaspana przeciągnęła głoskę.- Lekarz ma zaraz przyjść? Może wypuszczą Sebastiana do domu.
- W to wątpię. Na co on ostatnio chorował?
- Zapalenie oskrzeli.
- Nie wykurował się do końca i teraz ma zapalenie płuc. Poważne. Nie jestem pewna czy tak szybko stąd wyjdzie.
- Aleeee, skąd ty to wszystko wiesz?
- Przeczytałam jego kartę- machnęłam jej kartą Sebka przed nosem.- Nie jest to mega poważne, ale będziemy musiały się pomęczyć z polską służbą zdrowia przynajmniej dwa tygodnie.
-...-głucha cisza z jej strony.
- A tak odchodząc od tematu, to gdzie jest Domi?
- Zawiozłam do Oli.
- Do mojej Olki?
- Tak, do twojej Olki, która od jakiegoś czasu umawia się z naszym Piotrkiem!
- Coooo!!! Z Piotrem Nowakowskim, jednym z wielu moich przyjaciół?
- Tak.- oznajmiła, po czym poszła się ogarnąć.
A tym czasem u naszych złotopolskich
- Łukasz, deklu. Gdzie są moje kluczyki?
- A gdzie chcesz teraz jechać- wyjrzał zza gazety.- Zaraz mamy trening, więc raczej teraz nigdzie nie pojedziesz.
- Wiem, pojadę po treningu.
- Ale gdzie?
- Do jakiegoś normalnego sklepu (np. real), a nie do "żabki". Zrobię nam zapasy i nie będziemy musieli wychodzić za każdym razem jak będzie nam brakować żelków.-oznajmiłem.
- Całkiem dobry pomysł. Masz to moje kluczyki, bo nie zanosi się na to, żebyś swoje znalazł. Chociaż ja wiem gdzie one są.
- Gdzie?!
- W Rzeszowie.- i znowu schował głowę za gazetą.
- What the fuck (nie wiedziałam, że Krzysztof klnie)?! Jak to w Rzeszowie.
- Aga wzięła samochód i pojechała do Sebka.- w tej chwili usiadłem, a raczej położyłem się na łóżku, tak jak wczoraj wieczorem- z głową wciśniętą w poduszkę.
- Tylko się nie uduś.- powiedział Ziomek wychodząc.- Idziesz na trening?
- Powiedz trenerowi, że źle się czuję.
Rzeszów, szpital, w którym znajduje się duża część rodziny Ignaczaków.
- Mój syn wychodzi stąd pojutrze!- darła się Iwona.
- Nie drzyj się tak, bo ludzie pomyślą, że jakaś psychiczna jesteś.- zaśmiałam się.
- Hahahaha, bardzo śmieszne. A tak na marginesie, ja chodzę do pracy, Sebek musi siedzieć w domu dobry miesiąc, nad czym ubolewam. I co ja mam z nim zrobić? Niańkę wynająć?
- A od czego jest ukochana ciocia?
- Naprawdę, mogłabyś siedzieć z nim w domu ten miesiąc?
- A jak.- powiedziałam.- Po to tu przyjechałam.
- Jesteś wielka.
- Wiem.
Gdy tak rozmawiałyśmy, byłyśmy w drodze do pokoju mojego bratanka. Kiedy tam doszłyśmy, obie weszłyśmy uśmiechnięte od ucha do ucha.
- Lepiej idź się schowaj, bo ten tutaj zaraz się obudzi.
W taki ot sposób znalazłam się w szpitalnej łazience (wszem i wobec, oznajmiam wam, że są one okropne). Młody się obudził i zaczął rozmawiać z Iwoną. Strasznie się ucieszył jak usłyszał o tym, że do szkoły nie będzie chodził AŻ miesiąc. Ucieszył go też fakt, że w łazience jest niespodzianka. Tak, dobrze myślicie... Tą cudowną niespodzianką, z której mały ma się ucieszyć jestem JA.
- Niespodzianko, możesz już wyjść.- raz kozie śmierć.- TA DAM!!!
- Ciocia!!!- krzyknął młody.- Co ty tutaj robisz?s Skąd wiedziałaś, że jestem w szpitalu?
- Bo wiesz, ja teraz pracuję dla wujka Andrei. Jestem jego asystentką. Jak tylko dowiedziałam się o tym "incydencie", to od razu przyjechałam. Autem taty, ale to najmniejszy szczegół.- wszyscy się zaśmialiśmy. w tej chwili zadzwonił mój telefon.- Kto się dobija?- na ekranie pojawiło się zdjęcie Krzyśka.- Przepraszam was, ale muszę to odebrać.
- A kto to?
- Twój tata.- oznajmiłam i odebrałam.- Słucham.
-...
- No, ale Łukasz mi kazał.
-...
- Zrobiło mi się ciebie żal, jak cie zobaczyłam leżącego z głową w poduszce. Plus(+)kiedy zauważyłam obok ciebie telefon to nie mogłam nie sprawdzić wiadomości, bo pomyślałam, że to może być źródło problemu i jak się okazało, było.
-...
- Ale, Krzysiek... Mniejsza z tym. Muszę kończyć. Pa.- i się rozłączyłam.
- Co się stało?- zapytała Iwona.
- Jak zwykle chłop ma pretensje. Tym razem o to, że zabrałam jego samochód i przyjechałam tutaj.
- Nie przejmuj się. Znasz go przecież. Wiesz jak jest
- No tak, ale już mnie zaczyna denerwować swoim zachowaniem.- oznajmiłam.
- Dobra, koniec gadania o Krzyśku.- zakomunikowała.- Sebek, ciocia będzie się tobą opiekować przez ten miesiąc.
- Cieszysz się, prawda?- powiedziałam z nutką ironii w głosie.
- Jasne, że się cieszę- powiedział(całkiem poważnie)Sebastian.
- Będziesz miał mnie dość po godzinie.- pokazałam mu język.
- Zakład?- zapytał
- A co mi szkodzi? Zakład.- i podałam mu rękę.- A o co?
- 15 zł?
- Dobra. A masz tyle na zbyciu młody?
- Coś się wykombinuje- jego uśmiech mówi sam za siebie.
- Nawet nie myśl o tym, że podkradniesz mi je z portfela.- Iwona włączyła się do rozmowy, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Iwonko, on pewnie nie myślał o twoim portfelu, ale skoro zgłaszasz się na ochotnika, to nie mam nic przeciwko.-mówiłam między salwami śmiechu.- A tak na marginesie to, czy mogę pojechać do domu i przespać się na normalnym łóżku?
- No może? Sebek, zgadzasz się?- spojrzała na swojego jedynego, rodzonego syna.
- Zastanowię się nad tym.- jest taki dowcipny jak swój ojciec.
- Ja ci dam to "zastanowię się".- zaczęłam go gilgotać.- Jadę po Domi i do domu. Mogę klucze?
- Masz. A pamiętasz jeszcze gdzie mieszkamy?- zaśmiała się.
- Pamiętam, aż za dobrze.
- A wiesz gdzie mieszka Piter?
- A zmieniał miejsce zamieszkania odkąd ostatnio u niego byłam?
- Wątpię to, żeby pół roku po wprowadzeniu się do mieszkania je zmieniał. Plus, jest jedenasta, więc Dominika będzie w przedszkolu.
- No to wio!!! Będę jutro. Pa Sebuś.- po tych słowach dostał ode mnie soczystego buziaka w policzek.
- Pa ciociu! Do jutra.- krzyknął. Wzięłam torebkę, kluczyki od samochodu mojego "ukochanego" braciszka, który ma mi za złe, że tu przyjechałam i ruszyłam w drogę do przedszkola. Jednak nie jestem taka głupia... Nie zgubiłam się (żartuję tylko, znam Rzeszów jak własną kieszeń)! Weszłam do budynku i...
- Dzień Dobry. Przyszłam po Dominikę Ignaczak.
- A kim pani jest?
- Jestem jej ciocią.
- Już po nią idę.- przedszkolanka się uśmiechnęła i poszła po Domę. Po chwili zeszła na dół z moją chrześnicą.
- Cioooooooooocia!!!- podbiegła do mnie i wyściskała za wszystkie czasy.
- Cześć maluchu. Ubieramy się i do domu?- tylko kiwnęła głową.- Będziemy musiały jeszcze pojechać do cioci Oli, po twoje rzeczy. Zgoda?
- Pewnie.
Domi to jest jednak taka typowa kobieta. Zanim wyszłyśmy z przedszkola, zbierała się 15 minut, bo wszystko musiało wyglądać idealnie. Kiedy dojechałyśmy pod blok, w którym mieszka moja Olka i Piter, Doma zaczęła skakać jak jakieś dziecko z ADHD. Zadzwoniłam pod numer właściwego mieszkania i po chwili odezwał się głos.
- Słucham.
- Po tej stronie pani najlepsza przyjaciółka wraz z Dominiką Ignaczak. Czy mogłybyśmy wejść?
- Oczywiście, że tak. Zapraszam.- i drzwi magicznym sposobem się otworzyły. Domi była zachwycona. Nie dość, że chciała iść schodami, to jeszcze na którymś z pięter spotkała swoją koleżankę z przedszkola, ale nie pozwoliłam jej z nią pogadać, bo spieszyłyśmy się. Kiedy stanęłam pod jej drzwiami, natychmiast zdzwoniłam i z prędkością światła się otworzyły.
- Aga!!!
- Olka!!!- wpadłyśmy sobie w ramiona...
***
Mamy siódemkę!!! Na wstępie, przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Wi-fi mi się nie łączy w komórce :O
Mam nadzieję, że wam się podoba :)
P.S. Mam w zanadrzu następny (gotowy) rozdział, ale nie wiem kiedy go wstawię :(
Pozdrawiam ;*